poniedziałek, 14 lipca, 2025

Top 5 tygodnia

Powiązane artykuły

Filozofia i IdeeDylematy współczesnościNie jesteś człowiekiem – jesteś funkcją do wykonania
Artykuł

Nie jesteś człowiekiem – jesteś funkcją do wykonania

Mijasz ich codziennie. Twarze zanurzające się w ekranach telefonów w autobusach i kawiarniach. Sylwetki przesuwające karty dostępu w biurowcach o 8:55. Spojrzenia ślizgające się po towarach w niedzielne popołudnie w galerii handlowej. Ciała zredukowane do wykonawców algorytmów. Funkcje z ludzkimi twarzami. Na ile sam jesteś jeszcze sobą, a na ile już tylko wiązką funkcji, które ktoś zaprogramował, byś wypełniał?

Kiedy ostatnio czułeś, że jesteś w pełni człowiekiem, a nie tylko pracownikiem, konsumentem, płatnikiem podatków, użytkownikiem platformy czy nawet rodzicem – sprowadzonym wyłącznie do tej roli? I czy w ogóle pamiętasz, jak to jest po prostu być, zamiast nieustannie funkcjonować?

Zaryzykuję twierdzenie: zyskaliśmy funkcjonalność kosztem człowieczeństwa. I nawet nie zauważyliśmy momentu, gdy ta zamiana nastąpiła.

Życie jako ciąg algorytmów

Zoptymalizowany cyfrowy homunculus

Twoje życie jest mapowane z chirurgiczną precyzją. Aplikacja monitorująca sen budzi cię w optymalnej fazie. Inna sugeruje, ile kroków powinieneś dziś zrobić. Kolejna przypomina o spotkaniach, jeszcze inna o podlewaniu kwiatów. Zestaw powiadomień – zrób to, sprawdź tamto, nie zapomnij o owym. Twój dzień został zredukowany do serii mikrozadań, które ktoś – często algorytm – uznał za wartościowe.

Jak zauważył Byung-Chul Han w „Społeczeństwie zmęczenia”, staliśmy się „ludźmi osiągnięć”, którzy sami narzucają sobie nieustanne wymagania. Żyjemy w paradoksalnej sytuacji – głosząc wolność, dobrowolnie oddajemy się w niewolę optymalizacji. Jesteśmy jednocześnie panem i niewolnikiem – sami sobie narzucamy kolejne wskaźniki efektywności.

Spojrzałeś dziś rano w lustro i pomyślałeś: „Dobrze wyglądam” czy raczej: „Muszę stracić 3 kilogramy przed latem”? Pierwsza myśl to człowiek, druga – funkcja.

System, który nie zna odpoczynku

„Dlaczego tak trudno ci zrobić sobie wolne?” – pyta Martin Hägglund w książce „Ta jedna więź” i trafnie diagnozuje: ponieważ nauczono cię myśleć o czasie wolnym wyłącznie jako o regeneracji przed powrotem do pracy. Odpoczynek zdefiniowano jako funkcję służącą lepszemu działaniu jednostki produkcyjnej.

Czym jest urlop w czasach mediów społecznościowych? Funkcją demonstrowania statusu, produkcją treści, tworzeniem wizerunku. Selfie na Santorini to nie pamiątka – to element budowania portofolio twojej osobistej marki. Nowy Rok w górach? Potrzebny do zresetowania, by efektywniej wrócić do pracy. Nawet relaks zamieniliśmy w projekty do zrealizowania.

Deleuze opisałby to jako przejście od społeczeństwa dyscyplinarnego do społeczeństwa kontroli – kontroli tak subtelnej, że dobrowolnie ją internalizujemy, myśląc że to nasza własna motywacja.

Przeczytaj też:  Czym jest dobro? Klasyczne i współczesne spojrzenia

Funkcjonariusze własnego życia

Gdy sztuka życia staje się zarządzaniem zasobami

Słuchacze audiobooków o produktywności na przyspieszonym tempie odtwarzania. Czytelnicy książek o samodoskonaleniu, którzy nigdy nie mają czasu na zastosowanie przeczytanych rad. Konsumenci kursów online, pozostawiający po sobie cmentarzyska niedokończonych lekcji. Wszyscy oni łączą jedno – wierzą, że odpowiedni algorytm i system uczyni ich życie lepszym.

Co ciekawe, ta wiara zbiega się z momentem, gdy przestajemy pytać: „Jak żyć dobrze?”, a zaczynamy pytać: „Jak funkcjonować efektywniej?”. Pierwszym pytaniem zajmowali się filozofowie – od Arystotelesa po Hannah Arendt. Drugie pytanie należy do domeny trenerów produktywności i speakerów motywacyjnych.

„Człowiek jednowymiarowy” Herberta Marcusego z lat 60. XX wieku nigdy nie był bardziej aktualny – zostaliśmy zredukowani do istot, których głównym celem jest efektywne funkcjonowanie w systemie ekonomicznym. Marcuse opisywał to jako „wygodny, wygładzony, rozsądny, demokratyczny brak wolności” panujący w rozwiniętych społeczeństwach industrialnych.

Zredukowany do CV

„Kim jesteś?” – to pytanie niepostrzeżenie zamieniło się w „Co robisz?”. A gdy odpowiadamy na to drugie, zwykle mówimy o swojej pracy. Jesteśmy doradcami podatkowymi, inżynierami, nauczycielami czy managerami – przed byciem matkami, braćmi, miłośnikami poezji czy wędkarzami.

LinkedIn to współczesny konfesjonał, gdzie spowiadamy się z naszych zawodowych osiągnięć, szukając rozgrzeszenia w liczbie reakcji. Profil zawodowy stał się ważniejszy niż twarz. Umiejętności cenniejsze niż charakter. Doświadczenie istotniejsze niż przeżycia.

Jean-Paul Sartre powiedziałby, że ulegliśmy „złej wierze” (mauvaise foi) – okłamujemy samych siebie, zaprzeczając własnej fundamentalnej wolności na rzecz społecznie narzuconych ról. Zgodnie z egzystencjalizmem, człowiek jest skazany na wolność – ale wielu z nas ucieka od tego wyroku w bezpieczne ramy funkcji społecznych.

Rodzicielstwo jako projekt

Od ojca do managera rozwoju

Nawet najintymniejsze relacje nie są wolne od funkcjonalizacji. Współczesny rodzic nie wychowuje dziecka – zarządza jego rozwojem. Sporządza grafik zajęć dodatkowych, inwestuje w kursy języków obcych, implementuje strategie rozwoju kompetencji społecznych.

„Jak sprawić, by dzieci odniosły sukces?” – pyta cała biblioteka poradników, zupełnie jakby dziecko było projektem do zoptymalizowania, a nie osobą do kochania. Jak zauważyła psychoanalityczka Erica Komisar, współcześni rodzice spędzają więcej czasu na planowaniu przyszłości swoich dzieci niż na byciu z nimi w teraźniejszości.

Zygmunt Bauman trafnie zauważał, że w płynnej nowoczesności nawet miłość rodzicielska jest nieustannie testowana i negocjowana. Bezwarunkowa akceptacja ustępuje miejsca miłości warunkowej – kocham cię za twoje osiągnięcia, za wyniki w nauce, za medal w zawodach, za posłuszeństwo względem mojej wizji twojego rozwoju.

Przeczytaj też:  Cyfrowa nieśmiertelność – czy chcemy żyć wiecznie jako dane?

Zoptymalizowane dzieciństwo

„Zoptymalizowane dzieciństwo” staje się normą w klasie średniej. Każda chwila musi być edukacyjna, rozwojowa, wzbogacająca. Nuda – stan, w którym faktycznie rozwija się kreatywność – traktowana jest jak zagrożenie.

Dziecko zredukowane do funkcji przyszłego pracownika musi jak najwcześniej budować swoje CV. Przedszkole z angielskim. Podstawówka z chińskim. Gimnazjum z programowaniem. Wymuszony wolontariat, by zaimponować komisji rekrutacyjnej na studia. W tym systemie nie ma miejsca na błądzenie, odkrywanie, próbowanie.

Emmanuel Lévinas przypomniałby nam, że drugi człowiek – także dziecko – zawsze wykracza poza nasze kategoryzacje i oczekiwania. Redukując dziecko do funkcji nośnika naszych ambicji, dopuszczamy się aktu symbolicznej przemocy.

Konsument: funkcja rynku

Od obywatela do nabywcy

Niegdyś byłeś obywatelem. Dziś jesteś przede wszystkim konsumentem. Twoje znaczenie polityczne i społeczne jest wtórne wobec twojej siły nabywczej. Wartość twojego głosu w wyborach maleje, podczas gdy rośnie waga twoich wyborów konsumenckich.

Jak zauważył Zygmunt Bauman, współczesna polityka często sprowadza obywateli do roli konsumentów rozwiązań politycznych, które podlegają tym samym mechanizmom marketingowym co produkty na półce sklepowej. Wybierasz nie między wizjami społeczeństwa, a między wizerunkami i obietnicami.

W tekście „Życie na kredyt” Bauman wskazywał, że w społeczeństwie konsumpcyjnym nawet tożsamość staje się produktem do nabycia. Kupujemy i zużywamy tożsamości jak ubrania – sezonowo, zgodnie z trendami, z zamiarem wymiany, gdy pojawi się nowy, atrakcyjniejszy model nas samych.

Kiedy osobowość staje się marką osobistą

„Personal branding” – te dwa słowa doskonale oddają proces, w którym osoba zostaje zredukowana do funkcji marki. Twoje wartości, przekonania, upodobania i doświadczenia to już nie elementy tożsamości, ale składniki marketingowego miksu.

Guy Debord w „Społeczeństwie spektaklu” przewidział świat, w którym autentyczne doświadczenia zostają zastąpione przez ich reprezentacje. Instagram to triumf jego teorii – życie zamienione w ciąg obrazów stworzonych do konsumpcji przez innych.

Nie pytamy już „Kim jestem?”, ale „Jak mnie widzą?”. Nie zastanawiamy się „Co jest dla mnie dobre?”, ale „Co dobrze wygląda w oczach innych?”. Zredukowaliśmy siebie do funkcji wizerunkowej.

W poszukiwaniu człowieka poza funkcją

Egzystencjalny bunt

Albert Camus pisał o buncie metafizycznym – sprzeciwie wobec kondycji ludzkiej. Dziś potrzebujemy buntu przeciwko funkcjonalizacji człowieka – odrzucenia redukcji osoby do zbioru ról społecznych i ekonomicznych.

Ten bunt zaczyna się od prostych pytań: Kim byłbym, gdybym stracił pracę? Co by ze mnie zostało, gdyby odebrano mi wszystkie tytuły? Jaka część mojego życia nie służy żadnemu celowi poza samym byciem?

Przeczytaj też:  Informacja czy wiedza? Co naprawdę wiemy

Martin Heidegger proponował pojęcie „Gelassenheit” – postawę „puszczenia”, pozwolenia rzeczom być, bez narzucania im celowości. To radykalne przeciwstawienie się funkcjonalizacji – niektóre rzeczy i doświadczenia nie muszą i nie powinny być do niczego przydatne.

Powrót do bycia

Jeśli funkcjonalizacja jest chorobą, co jest lekarstwem? Może właśnie powrót do czystego doświadczenia bycia – tego, co filozofia Wschodu nazywa uważnością, a fenomenologia – powrotem „do rzeczy samych”?

Simone Weil w „Świadomości nadprzyrodzonej” pisała o uwadze jako formie modlitwy – całkowitym otwarciu się na rzeczywistość, bez narzucania jej naszych oczekiwań. Przeciwieństwem funkcjonalizacji jest właśnie taka uwaga – patrzenie na drugiego człowieka, na siebie, na świat nie przez pryzmat użyteczności, ale istnienia.

Może właśnie dlatego sztuka wciąż pozostaje przestrzenią oporu – bo pozwala na doświadczenia, które nie dają się zredukować do funkcji, które nie służą niczemu poza sobą. Kontemplacja obrazu, zanurzenie się w muzyce, zadziwienie poezją – to momenty, w których przestajemy funkcjonować, a zaczynamy być.

Za horyzontem funkcji

Redukując osobę do funkcji, tracimy z oczu to, co najbardziej ludzkie – nieprzewidywalność, złożoność, tajemnicę. Człowiek to nie algorytm do wykonania ani zestaw ról do odegrania. To historia wciąż się tworząca, pytanie bez ostatecznej odpowiedzi.

Każda próba zdefiniowania człowieka wyłącznie przez jego użyteczność – jako pracownika, konsumenta, obywatela czy rodzica – jest aktem symbolicznej przemocy. Jak pisał Emmanuel Lévinas, twarz drugiego człowieka zawsze wzywa nas do etycznej odpowiedzialności – do uznania jego nieskończoności, niemożliwej do zredukowania do jakiejkolwiek kategorii.

Może więc najważniejszym aktem oporu wobec funkcjonalizacji jest właśnie spotkanie – autentyczna obecność wobec drugiego człowieka i samego siebie. Nie jako funkcji do wypełnienia, zasobu do wykorzystania czy roli do odegrania – ale jako tajemnicy do przeżycia.

Bo przecież – na przekór wszystkim systemom i algorytmom – wciąż jesteś przede wszystkim człowiekiem. A człowieczeństwo to coś znacznie więcej niż suma funkcji.


Źródła i inspiracje

  • Byung-Chul Han, „Społeczeństwo zmęczenia”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej
  • Martin Hägglund, „This Life: Secular Faith and Spiritual Freedom”, Pantheon Books
  • Albert Camus, „Człowiek zbuntowany”, Wydawnictwo Aletheia
  • Emmanuel Lévinas, „Całość i nieskończoność. Esej o zewnętrzności”, PWN
  • Zygmunt Bauman, „Życie na kredyt”, Wydawnictwo Literackie
  • Herbert Marcuse, „Człowiek jednowymiarowy”, PWN
Jakub Poniewierski
Jakub Poniewierskihttps://racjonalia.pl
Pisze, bo lubi wątpić. Filozofia była pierwsza i zawsze pozostanie w jego sercu, ale szybko zrozumiał, że ciekawe rzeczy dzieją się również między neuronem a duszą – czyli w miejscu, które trudno zdefiniować. Nie lubi uproszczeń, ale kocha dobre porównania. Czasem przygląda się ludziom z naukową ciekawością, czasem z literackim niepokojem.

3 KOMENTARZE

  1. Idealny pracownik: nie myśli, nie czuje, tylko działa. A potem reset i od nowa. Całe szczęście od 3 lat pprowadzę działalność gospodarczą i nie muszę być tym trybikiem w maszynie..

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze artykuły