W powszechnym, codziennym doświadczeniu możemy zauważyć osobliwy paradoks – z jednej strony żyjemy w świecie, który deklaratywnie ceni różnorodność, z drugiej zaś, niemal instynktownie odczuwamy niepokój wobec tego, co inne, nieznane, wymykające się utartym kategoriom. Ten lęk przed innością, choć przybiera różne formy i intensywność w zależności od kontekstu kulturowego i historycznego, wydaje się być uniwersalnym doświadczeniem, przekraczającym granice epok i cywilizacji. Przejawia się zarówno w mikroskali codziennych interakcji, jak i w makroskali procesów społecznych i politycznych.
Dlaczego tak się dzieje? Co sprawia, że odmienność budzi w nas tak ambiwalentne uczucia – jednocześnie fascynacji i lęku, ciekawości i niechęci? Jakie mechanizmy psychologiczne i społeczne leżą u podstaw procesów wykluczania, stygmatyzacji, marginalizacji wszystkiego, co postrzegamy jako „inne”? Wreszcie – czy możliwe jest przezwyciężenie tego pierwotnego lęku, czy też jest on nieusuwalnym elementem ludzkiej kondycji?
Niniejszy esej stanowi próbę refleksji nad tymi właśnie pytaniami. Nie jest to próba wyczerpującego opisu zjawiska ani systematycznego przedstawienia wszystkich aspektów problemu, lecz raczej zaproszenie do pogłębionego namysłu nad fenomenem, który dotyka nas wszystkich – niezależnie od tego, czy znajdujemy się po stronie wykluczających, czy wykluczanych, czy też – jak to często bywa – po obu stronach jednocześnie, w różnych kontekstach naszego życia społecznego.
Spis treści
Korzenie lęku przed innością
Ewolucyjne źródła nieufności
Nasza nieufność wobec tego, co inne, nieznane, może mieć swoje korzenie głęboko w ewolucyjnej przeszłości ludzkości. Przez większość swojej historii ludzie żyli w niewielkich, relatywnie homogenicznych grupach, gdzie spotkanie z „obcym” często oznaczało potencjalne zagrożenie – konkurencję o zasoby, ryzyko konfliktu, niebezpieczeństwo choroby czy zarazy. W takim kontekście ostrożność, a nawet lęk wobec nieznajomych i odmiennych mogły mieć wartość adaptacyjną, zwiększając szanse przetrwania.
Czy jednak te ewolucyjne predyspozycje skazują nas na nieustanny lęk przed innością? Niekoniecznie. Historia ludzkości to również historia przekraczania biologicznych ograniczeń, kulturowego przepracowywania instynktów, sublimacji pierwotnych impulsów. Świadomość ewolucyjnych źródeł lęku przed innością nie oznacza akceptacji dla wykluczania i stygmatyzacji – wręcz przeciwnie, może stanowić pierwszy krok do przezwyciężenia tych mechanizmów.
Fenomenolog Maurice Merleau-Ponty zwracał uwagę, że ludzkie ciało nie jest tylko biologicznym organizmem, ale również nośnikiem kulturowych znaczeń, miejscem, gdzie natura spotyka się z kulturą. Podobnie można postrzegać nasz lęk przed innością – jako biologiczną dyspozycję, która zawsze jest już zapośredniczona przez kulturowe interpretacje, które mogą ją zarówno wzmacniać, jak i osłabiać.
Psychologiczne mechanizmy obronnych reakcji
Lęk przed innością wiąże się nie tylko z ewolucyjną przeszłością, ale również z głębokimi procesami psychologicznymi. Nasz umysł dąży do porządkowania, kategoryzowania, klasyfikowania rzeczywistości. To, co wymyka się łatwej klasyfikacji, co przekracza ustalone granice kategorii, budzi niepokój, dezorientację, czasem nawet poczucie zagrożenia dla naszego rozumienia świata.
Psychoanalityk Julia Kristeva, pisząc o zjawisku „abiektu” – tego, co budzi wstręt i odrzucenie właśnie z powodu przekraczania granic kategorii – zauważa, że doświadczenie obcości, inności może podważać nasze poczucie własnej tożsamości. „Obcy” nie znajduje się tylko na zewnątrz nas, ale również wewnątrz – jako nierozpoznana, wyparta część nas samych. Stąd tak częste zjawisko projekcji – przypisywania innym tego, czego nie akceptujemy w sobie.
Ten psychologiczny mechanizm ma swoje konsekwencje społeczne. Lęk przed własną niejednoznacznością, wewnętrzną obcością, może prowadzić do wzmożonych wysiłków na rzecz odgradzania się od zewnętrznych reprezentacji tej obcości. Paradoksalnie, im bardziej niepewni jesteśmy własnej tożsamości, tym bardziej sztywne, nieprzepuszczalne granice chcemy ustanawiać między „nami” a „nimi”.
Społeczne konstruowanie obcości
Kategoria „inności” czy „obcości” nie jest dana obiektywnie, ale konstruowana społecznie. To, kto będzie postrzegany jako „inny”, kto znajdzie się poza granicami „normalności”, zależy od kontekstu kulturowego, historycznego, politycznego. Granice między „nami” a „nimi” nie są naturalne ani niezmienne – są wynikiem skomplikowanych procesów społecznych, często o charakterze asymetrycznym, gdzie jedna grupa dysponuje mocą definiowania i wykluczania.
Socjolog Zygmunt Bauman w swojej koncepcji „płynnej nowoczesności” zwracał uwagę, że współczesne społeczeństwa, mimo deklaratywnego otwarcia na różnorodność, nadal wytwarzają „ludzkie odpady” – jednostki i grupy, które nie pasują do dominującego modelu, są postrzegane jako „zbędne”, „problematyczne”, „nieprzystosowane”. Mechanizmy wykluczania nie zniknęły – zmieniły jedynie swoje formy, stały się bardziej subtelne, trudniejsze do jednoznacznego zidentyfikowania.
Jednocześnie kategoria „inności” często służy jako negatywny punkt odniesienia dla konstrukcji własnej tożsamości. „My” definiujemy się poprzez kontrast do „nich” – nasza tożsamość zbiorowa opiera się na różnicy, na odgrodzeniu się od tego, czym nie jesteśmy lub nie chcemy być. Ten mechanizm tożsamościowy może prowadzić do eskalacji wrogości wobec „obcych”, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, gdy własna tożsamość zbiorowa wydaje się zagrożona.
Twarze wykluczenia
Od uprzedzenia do dyskryminacji
Lęk przed innością rzadko pozostaje w sferze emocji czy wyobrażeń – zazwyczaj przekłada się na konkretne działania, praktyki, zachowania. Droga od uprzedzenia do dyskryminacji często bywa krótsza, niż moglibyśmy przypuszczać. Psychologiczne badania pokazują, że stereotypy – nawet jeśli nie są świadomie akceptowane – mogą wpływać na nasze zachowania, decyzje, oceny w sposób automatyczny, trudny do kontrolowania.
Gordon Allport, autor klasycznej pracy „The Nature of Prejudice”, wyróżnił pięć stopni narastania uprzedzeń: od wrogich słów i wypowiedzi, przez unikanie kontaktu, po dyskryminację, przemoc fizyczną, aż po eksterminację. Ta eskalacja nie jest nieuchronna, ale pokazuje, jak niebezpieczny może być mechanizm dehumanizacji – stopniowego odbierania człowieczeństwa tym, których postrzegamy jako „innych”.
Doświadczenie XX wieku – epoki obozów zagłady, czystek etnicznych, ludobójstw – pokazuje, do czego może prowadzić radykalizacja lęku przed innością. Zygmunt Bauman w „Nowoczesności i Zagładzie” analizuje, jak te skrajne formy wykluczenia były nie tylko wybuchem irracjonalnego lęku, ale również efektem racjonalnego, biurokratycznego, nowoczesnego podejścia do „rozwiązywania problemów społecznych”. To bardzo niepokojąca myśl – że lęk przed innością może być nie tylko prymitywnym, atawistycznym odruchem, ale również elementem chłodnej, racjonalnej kalkulacji.
Wykluczenie w przestrzeni publicznej
Inność, odmienność, często prowadzi do wykluczenia z przestrzeni publicznej – zarówno w sensie dosłownym (ograniczenie dostępu do pewnych miejsc, instytucji, usług), jak i symbolicznym (nieobecność lub zniekształcona reprezentacja w dyskursie medialnym, kulturowym, edukacyjnym). To wykluczenie bywa szczególnie dotkliwe, gdyż nie tylko ogranicza możliwości działania, ale również podważa poczucie przynależności, uczestnictwa w wspólnym świecie.
Filozof Hannah Arendt w swojej koncepcji przestrzeni publicznej jako miejsca, gdzie ludzie spotykają się jako równi, gdzie mogą się ujawniać, działać, wchodzić w interakcje, podkreślała znaczenie tej sfery dla pełni człowieczeństwa. Wykluczenie z przestrzeni publicznej oznacza więc nie tylko praktyczne ograniczenia, ale również odmowę pełnego uznania człowieczeństwa wykluczanych.
Jednocześnie wykluczenie rzadko jest absolutne – częściej mamy do czynienia z różnymi stopniami marginalizacji, z selektywną inkluzją, z warunkowym uczestnictwem. Ten subtelny charakter współczesnych form wykluczenia sprawia, że są one trudniejsze do zidentyfikowania i zakwestionowania niż bardziej jawne, brutalne formy dyskryminacji.
Przemoc symboliczna
Lęk przed innością znajduje swój wyraz nie tylko w jawnych aktach dyskryminacji czy przemocy, ale również w bardziej subtelnych formach przemocy symbolicznej – w języku, obrazach, reprezentacjach, które utrwalają i legitymizują nierówności, hierarchie, wykluczenia. Ta forma przemocy jest szczególnie podstępna, gdyż często działa poza świadomością zarówno jej sprawców, jak i ofiar – jest wpisana w „naturalny” porządek rzeczy, w „zdrowy rozsądek”, w codzienne praktyki i rutyny.
Pierre Bourdieu, socjolog, który wprowadził pojęcie przemocy symbolicznej, zwracał uwagę, że jej siła polega właśnie na zdolności do naturalizowania arbitralnych rozróżnień i hierarchii – do przedstawiania tego, co jest produktem historii i kultury, jako oczywistego, naturalnego, nieuchronnego. Ta naturalizacja sprawia, że wykluczenie wydaje się nie wymagać uzasadnienia – jawi się jako coś oczywistego, co po prostu „tak jest”.
Przemoc symboliczna działa nie tylko poprzez to, co jest powiedziane, pokazane, reprezentowane, ale również poprzez to, co jest przemilczane, niewidoczne, niereprezentowane. Nieobecność pewnych grup, doświadczeń, perspektyw w dyskursie publicznym jest równie wymowna – i równie opresyjna – co ich zniekształcona, stereotypowa reprezentacja.
Psychospołeczne korzenie wykluczania
Lęk przed utratą statusu
Jednym z kluczowych czynników napędzających lęk przed innością jest obawa przed utratą własnego statusu, przywilejów, pozycji społecznej. Ten lęk może być szczególnie silny w sytuacjach niepewności ekonomicznej, politycznej, tożsamościowej, gdy dotychczasowe hierarchie wydają się zagrożone, a przyszłość niepewna.
Badania socjologiczne i psychologiczne pokazują, że uprzedzenia i wrogość wobec „innych” często nasilają się w okresach kryzysu, recesji, gwałtownych zmian społecznych. Nie jest to przypadek – w takich momentach rośnie poczucie zagrożenia, niepewności, konkurencji o ograniczone zasoby. „Inni” stają się wtedy łatwym kozłem ofiarnym, na którego można zrzucić winę za wszelkie problemy, oraz łatwym obiektem lęku, który pozwala skanalizować i ukierunkować rozproszone, trudne do zniesienia obawy.
Co istotne, to poczucie zagrożenia nie musi być proporcjonalne do realnej sytuacji – często wyraża raczej względną deprywację, obawę przed utratą dotychczasowej pozycji w hierarchii społecznej, niż absolutne zagrożenie. Nawet grupy, które obiektywnie znajdują się w uprzywilejowanej pozycji, mogą odczuwać lęk przed utratą swoich przywilejów – i reagować na ten lęk wzmożoną wrogością wobec tych, którzy postrzegani są jako zagrożenie dla statusu quo.
Potrzeba prostych kategoryzacji
Lęk przed innością związany jest również z naszą poznawczą potrzebą porządkowania, kategoryzowania, upraszczania złożonej rzeczywistości. Umysł ludzki dąży do tworzenia przejrzystych kategorii, do redukowania złożoności, do znajdowania wzorców i prawidłowości. Ta tendencja – choć w wielu sytuacjach adaptacyjna – może prowadzić do nadmiernych uproszczeń, stereotypizacji, pomijania indywidualnych różnic.
Filozof Emmanuel Levinas zwracał uwagę, że każda próba kategoryzacji „innego”, wtłoczenia go w nasze pojęciowe schematy, stanowi formę przemocy – redukuje bowiem niepowtarzalną, wyjątkową jednostkę do abstrakcyjnego typu, do reprezentanta kategorii. Ta „ontologiczna przemoc” jest szczególnie widoczna w przypadku grup marginalizowanych, których członkowie są często postrzegani nie jako indywidualne osoby, ale jako egzemplifikacje stereotypów.
Potrzeba prostych kategoryzacji może być szczególnie silna w sytuacjach niepewności, złożoności, ambiwalencji – gdy rzeczywistość wydaje się zbyt chaotyczna, zbyt nieprzewidywalna, by można było się w niej swobodnie orientować. Wtedy właśnie pojawia się pokusa uproszczenia, zredukowania złożoności, znalezienia prostych wyjaśnień i prostych rozwiązań. A „inni”, ze swoją odmiennością, niejednoznacznością, z trudnością wtłoczenia ich w nasze kategorie, stają się źródłem poznawczego dyskomfortu, który próbujemy zredukować poprzez stereotypizację i wykluczenie.
Potrzeba przynależności i bezpieczeństwa ontologicznego
Lęk przed innością ma również związek z jedną z fundamentalnych ludzkich potrzeb – potrzebą przynależności, bycia częścią wspólnoty, poczucia bezpieczeństwa ontologicznego. Bycie wśród „swoich”, wśród tych, którzy dzielą nasze wartości, przekonania, sposób życia, daje poczucie zakorzenienia, stabilności, sensu. Konfrontacja z „innymi” może podważać to poczucie bezpieczeństwa, wprowadzać element niepewności, relatywizować to, co wydawało się oczywiste i uniwersalne.
Socjolog Anthony Giddens wprowadził pojęcie „bezpieczeństwa ontologicznego” – poczucia stabilności, ciągłości, przewidywalności naszego świata społecznego. To poczucie jest fundamentalne dla naszej tożsamości i zdrowia psychicznego. Gdy jest zagrożone – przez gwałtowne zmiany społeczne, przez kontakt z radykalnie odmiennymi sposobami życia i myślenia – może pojawić się lęk, dezorientacja, potrzeba obrony dotychczasowego porządku za wszelką cenę.
Ten mechanizm jest szczególnie widoczny w przypadku fundamentalizmów religijnych, nacjonalizmów, wszelkich form dogmatyzmu – wszystkie one oferują poczucie absolutnej pewności, jednoznaczności, bezpieczeństwa w obliczu złożoności i zmienności świata. Lęk przed innością jest więc często lękiem przed utratą tej pewności, przed relatywizacją własnych przekonań i wartości, przed koniecznością konfrontacji z własną przygodnością i ograniczonością.
Społeczne i polityczne wymiary wykluczania
Wykluczenie jako mechanizm władzy
Lęk przed innością i związane z nim praktyki wykluczania nie są jedynie kwestią indywidualnych emocji czy przekonań – są głęboko wpisane w struktury władzy, w mechanizmy dominacji i podporządkowania. Wykluczenie jest często narzędziem utrzymywania określonego porządku społecznego, określonych hierarchii i przywilejów.
Michel Foucault w swoich analizach „władzy-wiedzy” pokazywał, jak definicje „normalności” i „dewiacji”, „zdrowia” i „choroby”, „racjonalności” i „szaleństwa” służą jako narzędzia kontroli społecznej, jako mechanizmy wykluczania i dyscyplinowania tych, którzy nie pasują do dominującego modelu. Ta władza nie działa jedynie poprzez jawną przemoc czy przymus – działa również, a nawet przede wszystkim, poprzez definicje, kategoryzacje, praktyki dyskursywne, które określają, co jest „normalne”, „akceptowalne”, „godne szacunku”.
To połączenie władzy i wiedzy sprawia, że wykluczenie jest często niewidoczne, trudne do zakwestionowania – jawi się bowiem nie jako wyraz dominacji, ale jako wyraz obiektywnej wiedzy, naukowej racjonalności, zdrowego rozsądku. To sprawia, że walka z wykluczeniem musi być jednocześnie walką o prawo do redefiniowania kategorii, do kwestionowania tego, co uchodzi za „oczywiste”, do podważania dominujących narracji.
Stygmatyzacja i jej konsekwencje
Jednym z kluczowych mechanizmów wykluczania jest stygmatyzacja – naznaczanie pewnych jednostek i grup jako „innych”, „dewiantów”, „obcych”, poprzez przypisywanie im cech, które w danym kontekście kulturowym są postrzegane jako negatywne, niepożądane, gorsze. To naznaczenie ma często charakter totalny – stygmatyzowana cecha staje się podstawowym, określającym atrybutem osoby, przesłaniając wszystkie inne aspekty jej tożsamości i człowieczeństwa.
Socjolog Erving Goffman, autor klasycznej pracy „Stigma: Notes on the Management of Spoiled Identity”, zwracał uwagę, że stygmatyzacja prowadzi do „zepsutej tożsamości” – sytuacji, w której jednostka zaczyna postrzegać siebie przez pryzmat stygmatu, internalizuje negatywne definicje siebie, przyjmuje rolę „dewianta” czy „outsidera”. Ten proces może prowadzić do obniżenia samooceny, poczucia wstydu, wycofania społecznego, a w skrajnych przypadkach – do różnych form autodestrukcji.
Stygmatyzacja ma jednak nie tylko indywidualne, psychologiczne konsekwencje – ma również konsekwencje społeczne i polityczne. Prowadzi do wykluczenia stygmatyzowanych grup z pełnego uczestnictwa w życiu społecznym, do ograniczenia ich dostępu do zasobów, możliwości, przywilejów. Stygmatyzacja staje się więc mechanizmem reprodukcji nierówności społecznych, podtrzymywania istniejących hierarchii i struktur władzy.
Wykluczenie jako samospełniająca się przepowiednia
Wykluczenie często działa na zasadzie samospełniającej się przepowiedni – stereotypowe oczekiwania wobec „innych” kształtują ich rzeczywiste możliwości i zachowania, co z kolei potwierdza i wzmacnia wyjściowe stereotypy. Ten mechanizm jest szczególnie widoczny w kontekście edukacji, rynku pracy, systemu prawnego – wszystkich obszarów, gdzie stereotypowe oczekiwania mogą przekładać się na realne szanse życiowe.
Badania socjologiczne pokazują, jak stereotypowe oczekiwania nauczycieli wobec uczniów z grup marginalizowanych mogą wpływać na ich rzeczywiste osiągnięcia – zjawisko znane jako „efekt Pigmaliona” czy „samospełniająca się przepowiednia”. Podobnie, stereotypowe oczekiwania pracodawców mogą prowadzić do dyskryminacji w procesie rekrutacji i awansu, co z kolei potwierdza stereotyp o niższych kompetencjach czy mniejszej przydatności osób z grup marginalizowanych.
Te mechanizmy sprawiają, że wykluczenie ma tendencję do samoodtwarzania się – tworzy cykl, w którym stereotypy prowadzą do dyskryminacji, dyskryminacja ogranicza możliwości, a ograniczone możliwości potwierdzają stereotypy. Przerwanie tego cyklu wymaga nie tylko zmiany indywidualnych postaw i przekonań, ale również strukturalnych interwencji, które adresowałyby systemowe nierówności i bariery.
Drogi wyjścia – czy możliwe jest przezwyciężenie lęku przed innością?
Edukacja i kontakt międzygrupowy
Jedną z najbardziej obiecujących dróg przezwyciężania lęku przed innością jest edukacja – nie tylko formalna, instytucjonalna, ale również nieformalna, realizowana w różnych kontekstach społecznych. Edukacja, która nie tylko przekazuje wiedzę o „innych”, ale również rozwija umiejętność krytycznego myślenia, empatii, otwartości na różnorodność, może być potężnym narzędziem przeciwdziałania stereotypom i uprzedzeniom.
Szczególnie wartościową formą edukacji jest bezpośredni kontakt międzygrupowy – możliwość osobistego poznania przedstawicieli grup, wobec których żywimy stereotypy i uprzedzenia. Hipoteza kontaktu, sformułowana przez Gordona Allporta, a następnie rozwijana przez innych badaczy, zakłada, że odpowiednio zorganizowany kontakt między grupami może redukować uprzedzenia i wrogość. Aby był on skuteczny, powinien spełniać pewne warunki: równy status uczestników, wspólne cele, współpraca, a nie rywalizacja, wsparcie ze strony autorytetów i instytucji.
Badania empiryczne w dużej mierze potwierdzają tę hipotezę – kontakt międzygrupowy, szczególnie taki, który umożliwia nawiązanie osobistych, indywidualnych relacji, może skutecznie redukować stereotypy i uprzedzenia. Nie jest to jednak proces automatyczny ani łatwy – wymaga odpowiednich warunków, wsparcia instytucjonalnego, gotowości do wyjścia poza własną strefę komfortu.
Redefinicja tożsamości zbiorowej
Inną drogą przezwyciężania lęku przed innością jest redefinicja tożsamości zbiorowej – przejście od tożsamości opartej na wykluczeniu, na przeciwstawieniu „nas” i „ich”, do tożsamości bardziej inkluzywnej, otwartej, zdolnej do włączania różnorodności. Ta transformacja wymaga przewartościowania tego, co postrzegamy jako istotne dla naszej zbiorowej tożsamości – czy są to sztywne granice etniczne, religijne, kulturowe, czy może raczej wspólne wartości, aspiracje, wizje przyszłości.
Filozof Kwame Anthony Appiah proponuje koncepcję „kosmopolityzmu zakorzenionego” – postawy, która łączy przywiązanie do własnej kultury, tradycji, wspólnoty z otwartością na dialog z innymi kulturami, z gotowością do uczenia się od nich, do wzajemnego wzbogacania się. Ta postawa nie wymaga rezygnacji z własnej tożsamości, ale raczej jej otwarcia, uczynienia bardziej elastyczną, zdolną do ewolucji i dialogu.
Taka redefinicja tożsamości zbiorowej nie jest łatwa – wymaga pracy nad kolektywnymi narracjami, symbolami, rytuałami, które często są głęboko zakorzenione w historii i pamięci zbiorowej. Wymaga również gotowości do konfrontacji z trudnymi, czasem bolesnymi aspektami własnej historii, do krytycznej refleksji nad własnym dziedzictwem kulturowym. Jest to jednak praca niezbędna, jeśli chcemy budować społeczeństwa zdolne do integrowania różnorodności, do przekształcania jej z zagrożenia w źródło wzbogacenia i rozwoju.
Etyka troski i odpowiedzialności
Trzecią drogą przezwyciężania lęku przed innością jest rozwijanie etyki troski i odpowiedzialności – postawy, która wychodzi poza abstrakcyjne zasady sprawiedliwości czy formalne prawa, skupiając się na konkretnej, indywidualnej relacji z „innym”, na gotowości do wsłuchania się w jego głos, do odpowiedzi na jego potrzeby i oczekiwania.
Filozof Emmanuel Levinas mówił o twarzy „innego” jako o źródle etycznego wezwania – twarz, która w swojej bezbronności i nagości domaga się mojej odpowiedzi, mojej odpowiedzialności. Ta odpowiedzialność jest, według Levinasa, podstawą etyki – poprzedza wszelkie abstrakcyjne zasady, wszelkie umowy społeczne, wszelkie kalkulacje korzyści i strat. Jest to odpowiedzialność bezwarunkowa, niemożliwa do uniknięcia – nawet odwrócenie się od „innego” jest już formą odpowiedzi, już jest zajęciem etycznej pozycji.
Ta perspektywa prowadzi do etyki, która nie opiera się na abstrakcyjnych zasadach, na uniwersalnych prawach, ale na konkretnej relacji z „innym” – na gotowości do dostrzeżenia jego wyjątkowości, jego potrzeb, jego podatności na zranienie. To etyka, która nie pozwala na redukcję „innego” do kategorii, do stereotypu, do abstrakcji – która wymaga dostrzeżenia go w jego konkretności, jednostkowości, w jego ludzkim obliczu.
Zakończenie: Poza lękiem, ku spotkaniu
Lęk przed innością wydaje się być głęboko zakorzeniony w ludzkiej kondycji – w naszej ewolucyjnej przeszłości, w naszych psychologicznych mechanizmach obronnych, w naszych społecznych strukturach i instytucjach. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy na ten lęk skazani, że nie możemy go przezwyciężyć, przekształcić, przepracować.
Historia ludzkości, mimo wszystkich swoich mrocznych kart, jest również historią przekraczania granic, budowania mostów, nawiązywania dialogu z tym, co inne, nieznane. Jest historią stopniowego rozszerzania kręgu moralnej odpowiedzialności, włączania kolejnych grup w obręb tego, co postrzegamy jako „my”. Ta historia nie jest linearna, nie jest ciągłym postępem – jest raczej pełna napięć, konfliktów, regresów, powrotów. Ale pokazuje, że przezwyciężenie lęku przed innością nie jest utopią – jest trudnym, wymagającym, nigdy niezakończonym zadaniem, które jednak jest możliwe do podjęcia.
Może więc, zamiast pytać, czy możliwe jest ostateczne przezwyciężenie lęku przed innością, powinniśmy zapytać, jak możemy z tym lękiem pracować, jak możemy go transformować, sublimować, jak możemy go uczynić punktem wyjścia dla głębszego, bardziej świadomego spotkania z „innym”. Bo może właśnie w tym spotkaniu – w gotowości do ryzyka, do wyjścia poza własną strefę komfortu, do otwarcia się na to, co nieznane – leży najgłębsza istota człowieczeństwa.
Jak pisał Martin Buber, „Wszelkie prawdziwe życie jest spotkaniem”. To spotkanie z „innym” – nie jako abstrakcyjnym typem, nie jako reprezentantem kategorii, ale jako konkretną, niepowtarzalną osobą – jest być może najważniejszym wyzwaniem etycznym, jakie przed nami stoi. Wyzwaniem, które wymaga odwagi, gotowości do ryzyka, do konfrontacji z własnym lękiem i ograniczeniami, ale które oferuje też szansę na głębsze, pełniejsze, bardziej autentyczne życie.
bo od dzieciństwa uczą nas, że inność to zagrożenie, nie ciekawość
bo jesteśmy głupi i leniwi, łatwiej się bać niż zrozumieć
nie chodzi o inność tylko o agresję
ludzie mylą jedno z drugim