poniedziałek, 14 lipca, 2025

Top 5 tygodnia

Powiązane artykuły

Człowiek i umysłCiemna strona natury ludzkiejSkąd bierze się okrucieństwo?
Artykuł

Skąd bierze się okrucieństwo?

Dlaczego dzieci potrafią wyrywać skrzydła muchom z ciekawości? Dlaczego przeciętny, kochający ojciec rodziny w 1941 roku mógł stać się strażnikiem obozu koncentracyjnego? I dlaczego w internetowych komentarzach potrafimy napisać rzeczy, których nigdy nie powiedzielibyśmy komuś w twarz?

Okrucieństwo to jedna z najbardziej niewygodnych cech ludzkości. Nie lubimy o nim myśleć, bo zmusza nas do konfrontacji z mroczną stroną naszej natury. A może właśnie dlatego warto się nad nim pochylić – żeby zrozumieć, skąd się bierze, i może… nauczyć się go rozpoznawać, zanim będzie za późno.

Mózg, który nie dorósł do współczesności

Nasz mózg to trzy miliony lat ewolucji spakowane w czaszkę wielkości melona. Problem w tym, że przez większość tego czasu żyliśmy w grupach liczących kilkadziesiąt osób, gdzie każdy znał każdego z imienia. Współczucie i empatia ewoluowały jako narzędzia przetrwania w małych, spójnych plemionach.

A co z „obcymi”? Ci z innych plemion byli potencjalnym zagrożeniem. Nasz prarodawca, który zbyt szybko ufał nieznajomym, miał mniejsze szanse na przekazanie genów potomstwu. Ten, który patrzył na obcych z podejrzliwością i był gotowy do agresji, miał większe szanse przeżyć.

To jak stary system operacyjny próbujący działać na nowoczesnych aplikacjach. Nasze pierwotne oprogramowanie nadal widzi świat w kategoriach „my kontra oni”, podczas gdy żyjemy w globalnej wiosce liczącej osiem miliardów ludzi.

Eksperyment, który wstrząsnął światem

W 1971 roku psycholog Philip Zimbardo przeprowadził eksperyment, który miał potrwać dwa tygodnie. Skończył się po sześciu dniach, bo było już zbyt niebezpiecznie.

Zwykli studenci, podzieleni losowo na „strażników” i „więźniów” w sztucznym więzieniu w piwnicy Uniwersytetu Stanforda, w ciągu kilku dni zamienili się w sadystów i ofiary. Ci, którzy dostali mundury i pałki, zaczęli znęcać się nad „więźniami” z taką gorliwością, że sam Zimbardo – grający rolę naczelnika więzienia – stracił obiektywizm i pozwolił na eskalację przemocy.

Eksperyment więzienny Stanford
Eksperyment więzienny Stanford

Eksperyment pokazał coś przerażającego: okrucieństwo nie wymaga złych ludzi. Wystarczy odpowiednia sytuacja, trochę władzy i psychologiczne pozwolenie na „odczłowieczenie” ofiary.

Przeczytaj też:  Dlaczego twój mózg kłamie o czasie?

Mechanika dehumanizacji

Pamiętam rozmowę z historykiem o Holokauście, który powiedział mi coś, co zostało mi w pamięci na lata: „Naziści nie zaczęli od komór gazowych. Zaczęli od języka.”

Pierwszym krokiem do okrucieństwa jest zawsze dehumanizacja – proces, w którym inne osoby przestają być postrzegane jako pełnowartościowi ludzie. Żydzi stali się „szkodnikami”, Tutsi w Rwandzie – „karaluchami”, przeciwnicy polityczni – „zdrajcami narodu”.

Ten mechanizm działa także dzisiaj. W internetowych kłótniach ludzie stają się „idiotami”, „faszystami”, „lewactwem”. Im bardziej abstrakcyjna staje się druga strona, tym łatwiej ją skrzywdzić.

Neurobiolog James Fallon odkrył, że gdy patrzymy na ludzi z grup, które uważamy za wrogie, aktywność w obszarach mózgu odpowiedzialnych za empatię dosłownie spada. Przestajemy ich widzieć jako istoty czujące.

Banalność zła

Hannah Arendt, obserwując proces Adolfa Eichmanna – jednego z architektów Holokaustu – była zszokowana. Spodziewała się potwora, a zobaczyła… przeciętnego urzędnika. Kogoś, kto mówił o „rozwiązaniach logistycznych” i „efektywności transportu”, nie o mordowaniu ludzi.

Holocaust
Holocaust

Arendt ukuła wtedy pojęcie „banalności zła”. Największe okrucieństwa w historii nie były dziełem sadystów i psychopatów, ale zwykłych ludzi, którzy przestali myśleć. Którzy zamienili moralność na posłuszeństwo, sumienie na efektywność.

Stanley Milgram potwierdził to w swoich słynnych eksperymentach z lat 60. Zwykli ludzie byli gotowi zadawać innym śmiertelne porażenia prądem, jeśli tylko ktoś w białym kitlu im to polecił. 65% uczestników było gotowych „zabić” nieznajomą osobę na polecenie autorytetu.

Okrucieństwo codzienności

Okrucieństwo to nie tylko obozy koncentracyjne i ludobójstwa. To także szef, który systematycznie poniża podwładnych. Rodzic, który używa emocjonalnej przemocy wobec dziecka. Grupa nastolatków, która znęca się nad klasowym odmieńcem.

Psychologowie rozróżniają okrucieństwo „gorące” i „zimne”. To pierwsze to wybuch agresji, często impulsywny. To drugie to przemyślane, systematyczne zadawanie cierpienia. I paradoksalnie, to zimne okrucieństwo może być bardziej powszechne.

Kiedyś zastanawiałem się nad fenomenem komentarzy internetowych. Dlaczego ludzie, którzy w realu są uprzejmi i pomocni, online potrafią być tak okrutni? Odpowiedź leży w dystansie. Im dalej jesteśmy od konsekwencji naszych działań, tym łatwiej nam skrzywdzić innych.

Przeczytaj też:  Dlaczego niektórzy są leniwi?

Czy wszyscy jesteśmy potencjalnymi oprawcami?

To pytanie, którego nie chcemy sobie zadawać. Bo gdyby odpowiedź brzmiała „tak”, co to by oznaczało dla naszego poczucia moralnej wyższości?

Badania sugerują, że większość z nas, w odpowiednich okolicznościach, mogłaby się zachować okrutnie. Nie dlatego, że jesteśmy źli, ale dlatego, że jesteśmy ludźmi. Z wszystkimi ograniczeniami, które niesie ta kondycja.

Psychopaci – ludzie bez empatii – stanowią około 1% populacji. Ale największe okrucieństwa w historii nie były ich dziełem. Były dziełem zwykłych ludzi, którzy znaleźli się w niezwykłych sytuacjach.

Anatomia współczucia

Jeśli okrucieństwo jest tak naturalne, skąd bierze się współczucie? Neurobiolog Marco Iacoboni odkrył, że mamy w mózgu specjalne „neurony lustrzane”, które automatycznie odwzorowują emocje innych ludzi. Gdy widzimy, jak ktoś cierpi, nasze neurony „odpalają”, jakbyśmy to my cierpieli.

Albert Schweitzer
Albert Schweitzer

Problem w tym, że ten system ma ograniczenia. Działa najlepiej wobec ludzi podobnych do nas, gorzej wobec obcych. I może zostać „wyłączony” przez stres, strach lub ideologię.

Albert Schweitzer, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, powiedział kiedyś: „Dopóki istnieją rzeźnie, będą istnieć pola bitew.” Może okrucieństwo wobec zwierząt i okrucieństwo wobec ludzi mają wspólne źródło – niezdolność do rozpoznania cierpienia istot, które są od nas „inne”.

Czy możemy się od niego uwolnić?

Może pytanie nie brzmi: „Jak pozbyć się okrucieństwa?”, ale: „Jak je rozpoznać i kontrolować?”

Niektóre kultury rozwinęły mechanizmy ograniczające okrucieństwo. Kodeks bushido zakazywał samurajom atakowania bezbronnych. Genewska konwencja ustaliła reguły wojny. Prawa człowieka próbują stworzyć uniwersalne standardy ludzkiego traktowania.

Ale może najważniejsze jest coś prostszego: świadomość. Zrozumienie, że wszyscy nosimy w sobie potencjał do okrucieństwa. Że nie jesteśmy od niego wolni przez sam fakt bycia „dobrymi ludźmi”.

Lekcja z mroku

Pamiętam dokumentalny film o żołnierzach, którzy brali udział w czystkach etnicznych. Większość z nich nie była potworami. Byli to młodzi mężczyźni, którzy znaleźli się w sytuacji, gdzie okrucieństwo stało się normą. Gdzie nie zadawanie cierpienia było postrzegane jako słabość.

Przeczytaj też:  Śmierć to nie koniec. To początek najważniejszego pytania, jakie możesz sobie zadać

Jeden z nich powiedział coś, co utkwiło mi w pamięci: „Najgorsze nie było to, co robiłam. Najgorsze było to, jak szybko się do tego przyzwyczaiłem.”

Może właśnie to jest najstraszniejsze w okrucieństwie – nie to, że jesteśmy do niego zdolni, ale to, jak łatwo staje się ono nawykiem. Jak szybko wyjątkowe może stać się codzienną rutyną.

A co, jeśli uznanie naszej zdolności do okrucieństwa nie jest powodem do rozpaczy, ale do nadziei? Bo tylko świadomość własnych słabości pozwala nam je kontrolować. Tylko zrozumienie mechanizmów dehumanizacji pozwala im się oprzeć.

Może okrucieństwo nie jest błędem w naszym kodzie genetycznym, ale ceną, którą płacimy za złożoność naszej natury. I może jedyny sposób na walkę z nim to nie udawanie, że go nie mamy, ale przyznanie się do niego – i świadomy wybór czegoś lepszego.

Bo w końcu, jeśli jesteśmy zdolni do okrucieństwa, to znaczy, że jesteśmy także zdolni do jego przeciwieństwa. Pytanie tylko, co wybierzemy.


Źródła i inspiracje
  1. Zimbardo, Philip. „The Lucifer Effect: Understanding How Good People Turn Evil” – [Random House, 2007] – https://en.wikipedia.org/wiki/The_Lucifer_Effect
  2. Milgram, Stanley. „Obedience to Authority: An Experimental View” – [Harper & Row, 1974] – https://www.nytimes.com/1974/01/13/archives/obedience-to-authority-an-experimental-view.html
  3. Arendt, Hannah. „Eichmann in Jerusalem: A Report on the Banality of Evil” – [Viking Press, 1963] – https://www.jstor.org/stable/2146583
  4. Browning, Christopher. „Ordinary Men: Reserve Police Battalion 101 and the Final Solution in Poland” – [HarperCollins, 1992] – https://archive.org/details/ordinarymenreser0000brow
  5. Fallon, James. „The Psychopath Inside: A Neuroscientist’s Personal Journey into the Dark Side of the Brain” – [Current, 2013] – https://archive.org/details/psychopathinside0000fall
  6. Baron-Cohen, Simon. „The Science of Evil: On Empathy and the Origins of Cruelty” – [Basic Books, 2011] – https://psycnet.apa.org/record/2011-01299-000
  7. Iacoboni, Marco. „Mirroring People: The Science of Empathy and How We Connect with Others” – [Picador, 2009] – https://krainaksiazek.pl/Mirroring-People-The-Science-of-Empathy-and-How-We-Connect-with-Others,9780312428389.html?srsltid=AfmBOoo-kkGwMFQYYjuXPtJiFXYTkIaPdVaeAr95OPSRV3UsB4A5TFM-
Karolina Mazurek
Karolina Mazurek
Pasjonuje się biologią – zwłaszcza wtedy, gdy rzeczy zaczynają się komplikować. Choroby, błędy, wyjątki od reguł fascynują ją bardziej niż suche schematy. Czasem pisze o zdrowiu, czasem o granicach życia, a czasem o tym, jak ciało oszukuje nasz umysł.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze artykuły