Wyobraź sobie dźwięk syren alarmowych rozbrzmiewających w twoim mieście. Nie podczas ćwiczeń, nie pierwszego sierpnia o godzinie „W”, ale naprawdę. Wyobraź sobie, że scrollujesz media społecznościowe i widzisz pierwsze doniesienia o przekroczeniu granicy. Pomyśl, co czujesz, gdy rozumiesz, że to już – rzeczywistość, którą znałeś, właśnie się kończy.
Co robisz w pierwszej kolejności? Do kogo dzwonisz? Co zabierasz ze sobą? Czy wiesz, gdzie są twoje najważniejsze dokumenty? Czy masz zapasy wody i żywności? Czy umiesz udzielić pierwszej pomocy? Czy wiesz, gdzie są punkty ewakuacyjne? Czy w ogóle o tym myślałeś?
Większość z nas nie ma jasnych odpowiedzi na te pytania. Wolimy nie myśleć o tym, co nieprzyjemne, trudne, przerażające. Łatwiej żyć w błogiej nieświadomości, ignorując rosnące zagrożenia. Tymczasem historia nie skończyła się w 1989 roku, a świat nie zmierza ku wiecznej liberalnej demokracji i pokojowi. Wręcz przeciwnie – czas pokoju był tylko chwilową anomalią.
Spis treści
Nowa normalność – świat, który wrócił na stare tory
Historia ludzkości to historia wojen. Długotrwały pokój, jakiego doświadczyliśmy w Europie po II wojnie światowej, jest wyjątkiem, nie regułą. Przez większość dziejów konflikt zbrojny był normalnym stanem rzeczy. Nasze pokolenia – urodzonych po 1945, a zwłaszcza po 1989 roku – są pierwszymi, które mogły dorastać w przeświadczeniu, że wojna to coś, co zdarza się „gdzieś indziej” lub „kiedyś dawno temu”.
Jednak świat wraca do swojej historycznej normalności. Porządek międzynarodowy, który gwarantował względny pokój, rozpada się na naszych oczach. Powracają stare zagrożenia i nowe konflikty. Rosyjska agresja na Ukrainę, napięcia na Morzu Południowochińskim, konflikty na Bliskim Wschodzie – wszystko to sygnały, że stary paradygmat „końca historii” został definitywnie obalony.
Profesor John Mearsheimer z Uniwersytetu Chicago przewidywał już w 2014 roku, że Ukraina stanie się polem bitwy między Rosją a Zachodem. Teraz ostrzega, że to dopiero początek większych konfliktów. Geopolityczna rywalizacja wielkich mocarstw wraca, a my – jako Polska – znajdujemy się w najgorszym możliwym miejscu: na styku interesów i na linii potencjalnego frontu.
Czy jako społeczeństwo jesteśmy na to przygotowani? Czy rozumiemy powagę sytuacji? Czy potrafimy myśleć o wojnie nie jako o abstrakcyjnym zjawisku, ale jako o realnej możliwości, która może dotknąć nas osobiście?
Psychologiczna bariera niemyślenia o wojnie
„Przygotuj umysł na wszystko, co może się zdarzyć. Przemyśl możliwości, nawet te najgorsze, zanim nadejdą” – pisał Seneka w „Listach moralnych do Lucyliusza”. Ta stoicka mądrość, stara jak cywilizacja, wydaje się jednak obca współczesnemu człowiekowi.
Psychologia zna zjawisko „normalności bias” – tendencji do wierzenia, że przyszłość będzie przypominać przeszłość, a drastyczne wydarzenia nas nie dotkną. To mechanizm obronny, który pozwala nam funkcjonować na co dzień bez paraliżującego strachu. Problem pojawia się, gdy ta tendencja prowadzi do ignorowania realnych zagrożeń i nieprzygotowania się na nie.
Polacy żyją dziś w swoistej bańce iluzorycznego bezpieczeństwa. Nawet wojna w Ukrainie, tocząca się zaledwie kilkaset kilometrów od naszych granic, nie zmieniła zasadniczo naszego podejścia do życia. Po początkowym szoku i mobilizacji wróciliśmy do codziennych spraw, do konsumpcji, do scrollowania mediów społecznościowych, do narzekania na inflację i politykę.
Tymczasem profesor Jacek Bartosiak, jeden z czołowych polskich ekspertów od geopolityki, regularnie przypomina, że znajdujemy się w centrum geopolitycznego „trzęsienia ziemi”. Ameryka przenosi swoją uwagę na Pacyfik, Europa jest wewnętrznie podzielona, a Rosja – mimo trudności w Ukrainie – wciąż posiada potencjał militarny i determinację, by odbudować swoją strefę wpływów.
Z perspektywy historycznej i geopolitycznej, pytanie nie brzmi „czy”, ale „kiedy” kolejny konflikt dotknie naszego regionu. Czy jesteśmy na to gotowi? Czy w ogóle potrafimy o tym myśleć?
Społeczeństwo nieprzygotowane – droga do katastrofy
Polskie społeczeństwo jest dziś kompletnie nieprzygotowane na wojnę – zarówno w sensie materialnym, jak i psychologicznym. Nie mamy kultury przygotowania kryzysowego, która istnieje w krajach takich jak Finlandia, Szwajcaria czy Izrael. Nie mamy powszechnej edukacji w zakresie pierwszej pomocy, procedur ewakuacyjnych czy podstaw przetrwania. Nie mamy też mentalności, która pozwoliłaby nam stawić czoła kryzysowi.
Badania pokazują, że Polacy są jednym z najbardziej zatomizowanych społeczeństw w Europie – mamy niski poziom zaufania społecznego, słabe więzi wspólnotowe, niski poziom zaangażowania obywatelskiego. To wszystko sprawia, że w sytuacji kryzysu możemy okazać się wyjątkowo bezbronni.
Jak zauważa socjolog Robert Putnam, społeczeństwa o wysokim kapitale społecznym lepiej radzą sobie z kryzysami. Więzi społeczne, zaufanie, gotowość do współpracy – to wszystko staje się kluczowe, gdy zawodzą formalne struktury państwa. Podczas katastrof naturalnych czy konfliktów to właśnie lokalne społeczności i sąsiedzka pomoc często decydują o przetrwaniu.
W Polsce brakuje nam tego fundamentu. Żyjemy w coraz bardziej zindywidualizowanym społeczeństwie, gdzie każdy dba przede wszystkim o siebie. Pandemia pokazała, jak kruche są nasze więzi społeczne i jak szybko potrafimy się podzielić w obliczu zagrożenia.
A przecież wojna – jeśli kiedykolwiek nadejdzie – będzie testem nie tylko dla naszych sił zbrojnych, ale przede wszystkim dla społeczeństwa jako całości. Czy będziemy potrafili współpracować? Czy zachowamy człowieczeństwo? Czy nie rozpadniemy się jako wspólnota?
Stoicka mądrość w czasach niepewności
Seneka uczył, że mądrość polega na przygotowaniu się na najgorsze, jednocześnie nie pozwalając, by strach zdominował nasze życie. „Niech nie przerażają cię rzeczy, które mogą się nigdy nie zdarzyć” – pisał.
To stoickie podejście wydaje się niezwykle aktualne w dzisiejszych czasach. Nie chodzi o to, by żyć w ciągłym strachu przed wojną, ale by mądrze przygotować się na możliwość jej nadejścia. Przygotowanie daje nie tylko praktyczne korzyści, ale także psychologiczny komfort – świadomość, że zrobiliśmy, co w naszej mocy, by być gotowymi.
Marcus Aureliusz, inny wielki stoik, pisał: „Nie niepokój się o przyszłość. Staniesz przed nią, jeśli będzie to konieczne, z tym samym rozumem, którego używasz teraz do radzenia sobie z teraźniejszością.”
Ta rzymska mądrość przypomina nam, że kluczem do radzenia sobie z niepewnością jest nie tyle przewidywanie konkretnych scenariuszy, co raczej budowanie wewnętrznej siły i odporności – zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo.
Co to znaczy być gotowym?
Gotowość na wojnę nie oznacza jedynie posiadania schronu i zapasów żywności (choć to też jest ważne). To przede wszystkim stan umysłu i ducha, który pozwala zachować człowieczeństwo w nieludzkich warunkach.
Viktor Frankl, psychiatra i więzień obozów koncentracyjnych, zauważył, że w skrajnych warunkach to nie najsilniejsi fizycznie mieli największe szanse na przeżycie, ale ci, którzy potrafili odnaleźć sens w swoim cierpieniu. Ci, którzy mieli wewnętrzną siłę, wartości, dla których warto było przetrwać.
Przygotowanie na wojnę to zatem nie tylko przygotowanie materialne, ale także – a może przede wszystkim – duchowe i psychologiczne. To zbudowanie w sobie wewnętrznej odporności, która pozwoli przetrwać nawet najgorsze doświadczenia.
Przygotowanie materialne
Na poziomie praktycznym, przygotowanie to:
- Posiadanie planu ewakuacji i miejsca, do którego można się udać
- Zgromadzenie podstawowych zapasów wody, żywności i leków
- Umiejętność udzielania pierwszej pomocy
- Wiedza o tym, jak zachować się podczas różnych zagrożeń
- Posiadanie kopii najważniejszych dokumentów
Warto zauważyć, że te same przygotowania pomogą nam również w przypadku innych katastrof – powodzi, długotrwałych przerw w dostawie prądu czy epidemii. Nie jest to więc „przygotowanie na wojnę”, ale raczej ogólna odporność na kryzysy.
Przygotowanie psychologiczne
Równie ważne jest przygotowanie psychiczne:
- Umiejętność radzenia sobie ze stresem i lękiem
- Odporność psychiczna w obliczu trudności
- Elastyczność w dostosowywaniu się do nowych warunków
- Gotowość do działania mimo strachu
Badania nad ocalałymi z katastrof pokazują, że to właśnie odporność psychiczna jest kluczowym czynnikiem decydującym o przetrwaniu. Jak pisał Cormac McCarthy w „Drodze” – „Zadaniem najodważniejszych jest podtrzymywanie odwagi u innych.”
Przygotowanie społeczne
W końcu, jest też przygotowanie społeczne:
- Budowanie silnych więzi z rodziną, przyjaciółmi, sąsiadami
- Zaangażowanie w lokalne społeczności
- Umiejętność współpracy i dzielenia się zasobami
- Zdolność do empatii i pomocy innym mimo własnych trudności
Jak zauważa Rebecca Solnit w książce „Nadzieja w mroku”, podczas katastrof często jesteśmy świadkami nie tylko ludzkiego okrucieństwa, ale także niezwykłych aktów solidarności i bohaterstwa. To właśnie te więzi społeczne mogą być naszym największym zasobem w czasie kryzysu.
Paradoks przygotowania – między paranoją a ignorancją
Istnieje cienka granica między racjonalnym przygotowaniem a paranoicznym strachem. Jak znaleźć równowagę? Jak myśleć o wojnie bez popadania w obsesję lub całkowitą ignorancję zagrożenia?
Nassim Nicholas Taleb, autor „Czarnego Łabędzia”, proponuje podejście, które nazywa „antydelikatnością” – budowanie systemów i społeczeństw, które nie tylko przetrwają wstrząsy, ale wręcz na nich skorzystają. Zamiast koncentrować się na przewidywaniu konkretnych katastrof (co jest często niemożliwe), powinniśmy budować odporność na wszelkie rodzaje kryzysów.
To podejście wydaje się szczególnie cenne w kontekście wojny. Nie wiemy, jaką formę przyjmie przyszły konflikt – może to być wojna konwencjonalna, hybrydowa, cybernetyczna, ekonomiczna lub ich kombinacja. Ale możemy budować społeczeństwo, które będzie odporne na różne rodzaje zagrożeń.
W tym kontekście przygotowanie przestaje być paranoiczną obsesją, a staje się racjonalną strategią życiową. Nie chodzi o to, by budować bunkry i gromadzić broń, ale by rozwijać umiejętności, budować więzi i tworzyć społeczności, które przetrwają różne kryzysy.
Duchowy wymiar gotowości
Viktor Frankl pisał, że „człowiek jest gotów znieść każde 'jak’, jeśli tylko zna 'po co'”. Ten egzystencjalny wymiar przygotowania jest często pomijany w dyskusjach o bezpieczeństwie narodowym, a przecież może być kluczowy.
W obliczu wojny i cierpienia, pytania o sens stają się bardziej palące niż kiedykolwiek. Czy mamy wartości, dla których warto żyć i umierać? Czy mamy coś, co daje nam siłę w obliczu cierpienia? Czy potrafimy odnaleźć sens nawet w najgorszych doświadczeniach?
Te pytania mogą wydawać się abstrakcyjne w czasie pokoju i dobrobytu. Ale stają się boleśnie konkretne w obliczu wojny. I lepiej zadać je sobie teraz, niż być zmuszonym do improwizowania odpowiedzi w chwili kryzysu.
Filozof i teolog Paul Tillich mówił o „męstwie bycia” – odwadze, by mierzyć się z egzystencjalnym lękiem i niepewnością. To właśnie takie męstwo może być naszym największym zasobem w obliczu zagrożeń.
Media i rozrywka a gotowość na kryzys
Paradoksalnie, choć żyjemy w epoce niekończących się filmów katastroficznych i seriali o apokalipsie zombie, te rozrywkowe wizje końca świata raczej osłabiają niż wzmacniają naszą rzeczywistą gotowość na kryzys.
Netflix, HBO i inne platformy streamingowe karmią nas wizjami katastrof, ale jednocześnie pozwalają nam doświadczać ich bezpiecznie, zza ekranu. Oglądamy zagładę świata, jednocześnie popijając kawę i zerkając na telefon. W rezultacie rzeczywiste zagrożenia wydają nam się mniej realne, jakby należały do świata fikcji.
Ta „pornografia katastrof”, jak nazywa ją filozof Jean Baudrillard, prowadzi do paradoksalnej sytuacji – im więcej obrazów wojny i zniszczenia konsumujemy, tym trudniej nam wyobrazić sobie realne zagrożenie w naszym życiu.
Gdy wojna naprawdę nadejdzie, rzeczywistość będzie boleśnie odmienna od jej filmowych reprezentacji. Nie będzie dramatycznej muzyki w tle, nie będzie bohaterów ratujących sytuację w ostatniej chwili, nie będzie happy endu po dwóch godzinach.
Lekcje z Ukrainy – wojna w XXI wieku
Wojna w Ukrainie daje nam przedsmak tego, jak może wyglądać konflikt w naszym regionie w XXI wieku. To nie tylko walki na froncie, ale także:
- Masowe ataki na infrastrukturę krytyczną (elektrownie, wodociągi)
- Kampanie dezinformacyjne i wojna psychologiczna
- Cyberataki na systemy państwowe i prywatne
- Użycie dronów i innych nowych technologii
- Uchodźcy i przesiedlenia wewnętrzne na masową skalę
Ukraińcy pokazali niezwykłą odporność i zdolność adaptacji. Od zwykłych obywateli zbierających pieniądze na drony dla armii, przez programistów broniących kraju w cyberprzestrzeni, po wolontariuszy organizujących pomoc humanitarną – całe społeczeństwo zmobilizowało się do walki.
To właśnie ta zdolność całego społeczeństwa do mobilizacji i adaptacji może być kluczem do przetrwania. Jak zauważa generał Waldemar Skrzypczak, „wojny nie wygrywa się tylko na polu bitwy, ale także w fabrykach, szkołach i domach”.
Czy jesteśmy skazani na wojnę?
Czy wojna w Polsce jest nieunikniona? Nie musi tak być. Historia nie jest zdeterminowana, a geopolityka to nie fizyka – nie rządzi nią niepodważalne prawa. Ludzkie decyzje, dyplomacja, odstraszanie militarne – wszystko to może zmienić bleg wydarzeń.
Jak pisał Raymond Aron, „pokój niemożliwy, wojna nieprawdopodobna” – znajdujemy się w sytuacji, gdzie pełna wojna wydaje się irracjonalna dla wszystkich stron, a jednocześnie trwały pokój wydaje się coraz bardziej odległy.
W takiej sytuacji najlepszą strategią jest paradoksalnie ta, którą proponowali starożytni Rzymianie: „Si vis pacem, para bellum” – jeśli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny. Im lepiej jesteśmy przygotowani – jako państwo i jako społeczeństwo – tym mniejsze prawdopodobieństwo, że zostaniemy zaatakowani.
Jak zacząć się przygotowywać?
Przygotowanie na wojnę czy inny poważny kryzys nie musi oznaczać radykalnej zmiany życia. To raczej proces stopniowego budowania odporności – osobistej i wspólnotowej.
Można zacząć od małych kroków:
- Zdobądź podstawowe umiejętności pierwszej pomocy
- Przygotuj „plecak ewakuacyjny” z najpotrzebniejszymi rzeczami
- Zaangażuj się w lokalną społeczność
- Rozwijaj umiejętności praktyczne (naprawy, uprawa roślin, etc.)
- Buduj więzi z rodziną, przyjaciółmi, sąsiadami
- Zastanów się nad swoimi wartościami i tym, co daje ci siłę
Jak zauważa admirał William H. McRaven, autor książki „Zaściel łóżko”, wielkie zmiany zaczynają się od małych nawyków. Budowanie odporności to nie jednorazowe działanie, ale codzienna praktyka.
Zakończenie: Przygotowanie jako forma wolności
Stoicy wierzyli, że prawdziwa wolność polega nie na braku trudności, ale na wewnętrznej sile, która pozwala stawić im czoła. Seneka pisał: „Nie modlę się o lżejsze brzemiona, ale o silniejsze barki.”
W tym sensie, przygotowanie na wojnę czy inny kryzys to nie pesymizm czy fatalizm, ale forma brania odpowiedzialności za swoje życie. To uznanie, że świat nie zawsze będzie bezpieczny i przewidywalny, ale że możemy budować w sobie siłę, by stawić czoła niepewności.
Być może największym zagrożeniem nie jest sama wojna, ale nasza zbiorowa niezdolność do myślenia o niej – nasze przyzwyczajenie do pokoju i dobrobytu, które sprawia, że jesteśmy bezbronni mentalnie i duchowo.
Wojna, jeśli nadejdzie, nie zapyta, czy jesteśmy gotowi. Nie będzie czekać, aż obejrzymy ostatni sezon ulubionego serialu czy zrealizujemy wszystkie plany. Wkroczy w nasze życie nagle i brutalnie. I w tej chwili liczyć się będzie nie to, co wiedzieliśmy, ale to, co potrafiliśmy zrobić z tą wiedzą.
Może więc najwyższy czas, byśmy jako społeczeństwo przestali udawać, że żyjemy na „końcu historii”, i zaczęli się przygotowywać – nie z paniki czy strachu, ale z mądrości i odpowiedzialności.
Bo jak pisał Seneka: „Nie jest nieszczęściem być narażonym na burze, ale być na nie nieprzygotowanym.”
Źródła i inspiracje:
- Seneka, „Listy moralne do Lucyliusza”
- Viktor Frankl, „Człowiek w poszukiwaniu sensu”
- Nassim Nicholas Taleb, „Antykruchość. Jak żyć w świecie, którego nie rozumiemy”
- Rebecca Solnit, „Nadzieja w mroku”
- John Mearsheimer, „The Great Delusion: Liberal Dreams and International Realities”
- Jacek Bartosiak, „Przeszłość jest prologiem”
ale Polacy i tak powiedzą „dobra, to my zrobimy po swojemu”
jak nie boisz się wojny to jesteś idiotą albo już martwy w środku
nie jestem gotowy
nigdy nie byłem
i chyba już nie będę
Czy to jest artykuł stworzony / inspirowany przez SBU, BND czy inne Służby które chcą wepchnąć Polaków w wojnę?
To ciekawe, jak każda próba rzeczowej rozmowy o zagrożeniach kończy się zarzutem, że ktoś „pcha nas w wojnę”. A może odwrotnie – właśnie brak rozmowy i brak przygotowania to droga do tragedii?
Artykuł nie nawołuje do walki, tylko do odpowiedzialności – tej samej, o której mówił Taleb, Seneka czy nawet generałowie NATO. Przygotowanie to nie paranoja, tylko zdrowy rozsądek. I może czas przestać się bać myślenia.
Autor komentarza podpisujący się „Anonim” myli się w założeniu, że tekst nawołuje do wojny. Artykuł ani nie zachęca, ani nie mobilizuje, nie gloryfikuje konfliktu. Zamiast tego:
– apeluje o odpowiedzialność, nie strach,
– pokazuje mechanizmy psychologiczne, które utrudniają myślenie o zagrożeniach,
– analizuje, jak społeczeństwo może się przygotować mentalnie i społecznie,
– przywołuje stoicką filozofię i postawy ludzi, którzy przeszli przez skrajne sytuacje.
To nie propaganda, to przywracanie trzeźwego myślenia w świecie infantylizacji i rozrywki. Szanujemy jednak Twoje zdanie, jeśli nadal uważasz, że działamy na zlecenie zewnętrznych służb.
To nie jest tekst, który kogoś „pcha do wojny”. To próba otrzeźwienia. Mam rodzinę, dzieci, i nie chcę ich widzieć zaskoczonych, jeśli coś się wydarzy. Wojna to nie film, to nie TikTok. Jeśli ktoś próbuje o tym mówić spokojnie i bez paniki – to nie jest agent, tylko odpowiedzialny człowiek. Może takich właśnie dziś najbardziej nam brakuje?
Tak, tak – bo przecież przygotowanie się na możliwość wojny to pewnie plan CIA, a każdy, kto czyta Senekę, jest już na liście NATO. Może jeszcze jak ktoś ma zapas wody i latarkę to jest agentem Mossadu? 😂 Ludzie, ogarnijcie się. Myślenie nie boli.